Pani Redaktor.Szkoła społeczna niejedno ma imię, więc należy wycyzelować nieco temat. Czymś innym jest szkoła społeczna funkcjonująca w mieście i będąca konkurencją dla szkoły publicznej
(jestem wielką orędowniczka takich szkół i bardzo ubolewam, że w Trzebini nie ma np. katolickiej szkoły społecznej), a czymś innym - szkoła społeczna funkcjonująca na wsi, której organem prowadzącym jest stowarzyszenie, bądź osoba prywatna z wykształceniem, powiedzmy, podstawowym (bo i tak się może zdarzyć).
Podobnie jak Pani koleżanka dziennikarka, bez wahania zapisałabym dziecko do tej pierwszej - "konkurencyjnej" szkoły społecznej. Powiem więcej – osobiście namówiłam zaprzyjaźnioną mamę, aby tak uczyniła. Jej "Jasiek" do takowej właśnie (katolickiej) szkoły uczęszcza. Dodam jedynie, że aby się do wspomnianej społecznej szkoły dostać, obok świadectwa z wyróżnieniem, należało być finalistą (najlepiej podwójnym), bądź laureatem któregoś z konkursów przedmiotowych. Piszę to, aby wskazać,
iż w tych nad wyraz wyśrubowanych kryteriach naboru, kryje się tajemnica wysokiego poziomu tychże szkół i co za tym idzie - ich konkurencyjności.Wróćmy jednak do trzebińskich realiów wiejskich szkół społecznych. Obniżyć koszty funkcjonowania szkoły społecznej można w różny sposób. Ten przedstawiony przez Panią (rezygnacja z "mitycznej" Karty N) bynajmniej nie jest najbardziej drastyczny – choć, przyznać trzeba, niesprawiedliwy.
Bo dlaczego nauczyciel w wiejskiej szkole społecznej ma zarabiać mniej, mimo że organ prowadzący jego szkołę może nałożyć na niego znacznie więcej obowiązków? Czy to sprawiedliwe zważywszy na obecne pensje nauczycieli? Z tego właśnie powodu uważam takie szkoły za rodzaj współczesnego niewolnictwa.Obniżenie kosztów utrzymania takiej szkoły uzyskuje się często inną drogą. Nauczyciel w niej jest (przepraszam za porównanie) jak osioł w Shreku, czyli:
gadam, latam, pełny serwis. Mimo, iż ukończyłam 3 kierunki studiów magisterskich, nie podjęłabym się uczenia w podstawówce: polskiego, angielskiego, historii i muzyki (plus sprzątania po godzinach). A takie uroki może zapewnić (i często to robi) szkoła społeczna na wsi – w ramach "cięcia kosztów". Nawet, gdyby starczyło mi ku temu talentu, to wiem, że prawdziwie wyspecjalizować się mogę w jednej dziedzinie.
Rodzice dziś pragną, aby ich dzieci uczyli przygotowani do tego fachowcy, a nie najemnicy i ci, którym się wydaje, że w podstawówce każdy może być "panią od wszystkiego". Dlatego byłabym ostrożna jeśli chodzi o inicjatywę rodziców w dziedzinie przekształceń szkół. Przypominam: mówimy o szkołach społecznych na wsi, do których uczęszczają wszystkie dzieci, a nie te starannie wyselekcjonowane w uprzednio przeprowadzonej rekrutacji.
Co do Pani uszczypliwości i proroczego charyzmatu niektórych kandydatów na burmistrza w temacie Karty Nauczyciela. Pisałam tu na forum niejednokrotnie, iż ani ja, ani wielu moich kolegów, nie żywimy przywiązania do tego dokumentu. Proszę wybaczyć, ale gdy decydowałam się na wybór zawodu, nie przyszło mi nawet do głowy (!), aby brać pod uwagę przywileje czy dobrodziejstwa z niego płynące.
Natomiast wiem, że KN potrafi bez reszty organizować wyobraźnię niektórych panów radnych. Pamiętam, że jeden z nich na pytanie czym się będzie różniła szkoła publiczna od społecznej powiedział, iż w szkole społecznej nauczycielki dostaną KN po… swej kształtnej części ciała.
Być może nie oddalimy trendu tworzenia szkół społecznych na wsi. Bynajmniej nie dlatego, że będą tego pragnęli rodzice. Zadecydują o tym radni, dla których oświata dawno już przestała być troską, a stała się kulą u nogi. Do tego dochodzi jeszcze pogarda kilku włodarzy wobec
wykształciuchów, którzy w ich mniemaniu, z KN uczynili sobie oręż i tarczę, nadto lubią podskakiwać…
Nadal uważam pytanie zadane panu Andrzejowi Pypno za tendencyjne, bo jest to pytanie z tezą głoszącą wyższość tańszych szkół społecznych nad droższymi i gorszymi publicznymi. Pan Kandydat poradził z nim sobie doskonale.
Sprawa nie jest tak prosta, jakby mogło się wydawać. Proszę zwrócić uwagę, iż w ogóle nie dotknęłam zagadnienia ideologicznego oblicza takich wiejskich szkół społecznych… a to jest dopiero temat do troski!
Autor postu otrzymał pochwałę